„O północy w Paryżu”… Hmm, to już niedługo. Nie wiem, czy o północy (choć mam cichutką nadzieję, że jednak się uda – przy małym złamaniu regulaminu - ale who cares?). Kolejny, choć jeden z niewielu, film, który zadziałał na mnie jak jakiś piorun, totalnie oświecił mnie na krótką, niezwykle ulotną chwilę, żebym mogła zostawić za sobą wszystkie smutki, które ze sobą od jakiegoś czasu nosiłam i abym w końcu potrafiła cieszyć się z tego co jest, korzystać z teraźniejszości zamiast marzyć o tym, co się nigdy nie wydarzy, o innej rzeczywistości, innym wymiarze, innym świecie. To nigdy nie będzie miało miejsca. Nie będzie tak jak u Mistrza czy Małgorzaty, że przyjdzie do mnie sługa Szatana i spełni moją prośbę, odmieni moje życie raz na zawsze za malutką przysługę. Nie będzie jak w „Imaginarium Doktora Parnassusa”, kiedy to przejście przez jeden portal przeniesie mnie do świata wypełnionego moimi największymi pragnieniami – zmaterializowanymi i gotowymi pochłonąć mnie bez reszty. I w końcu, nie wydarzy się nigdy tak, jak w „O północy w Paryżu”, gdzie pisarz - marzyciel i surrealista – któremu nie odpowiada świat, w którym żyje, przenosi się pewnej tajemniczej północy o niecały wiek wstecz. Nawet jeśli w jednej chwili zamknę oczy powtarzając sobie w myślach, że jedyne czego chcę, to aby po ich otwarciu ujrzeć całkiem nowy, nieznany i, co chyba najważniejsze, ciekawszy świat, to gdy w końcu je otworzę i tak nie zobaczę nic poza tym, co zawsze tam było. Teraźniejszość to teraźniejszość, przeszłość nie umiera, bo ciągle można ją dostrzec w teraźniejszości, natomiast przyszłość… Kto wie?
Refleksja po tym filmie taka, że każde miejsce, każdy czas, w którym żyjemy czy chwilowo jesteśmy wydaje nam się być czymś niedoskonałym, niewłaściwym. Całe życie mamy wrażenie, że nie jesteśmy na swoim miejscu, że powinniśmy być gdzieś zupełnie indziej. Chyba najważniejsze dla mnie jest to, żeby znaleźć swoje własne miejsce i móc zacząć chwilą, teraźniejszością. Nie będę w stanie tego zrobić, jeśli nie będę się czuła dopasowana do miejsca, w którym żyję. Obecnie jestem totalnie niedopasowana, więc nie pozostaje mi nic innego jak szukać dalej! Trzy lata pomęczyłam się tu, następne pięć mam nadzieję będzie bardziej łaskawsze. Nawet, jeśli to nie będzie jeszcze „to” miejsce, mam nadzieję, że będzie jego preludium, zarodkiem, słodką zapowiedzią. W przeciwieństwie do Zielonej Góry, która wydaje się być zaprzeczeniem moich wyobrażeń o dopasowanym do mnie miejscu…
Pomyślałam również o tym, że jeśli ktoś czegoś bardzo pragnie, to prędzej czy później dostanie to od świata. Nawet jeśli nigdy nie spotkam magicznych stworzeń, nie doświadczę niczego paranormalnego, nie przeniosę się do innych czasów, to w zamian za to spotka mnie coś równie wspaniałego, co sprawi, że zapomnę o tym, jak bardzo nie lubię tych czasów. Pozwoli mi zapomnieć o pogardzie, jaką czuję do ludzi tej ery. Tak samo jak prawdziwa miłość pozwala mężczyźnie zapomnieć o strachu przed śmiercią – jak to mówił Hemingway. Tak, z pewnością tak będzie.
Monika nie spodziewała się nie wiadomo czego, chciała bratnią duszę – i dostała ją. Życzę z całego serca, żeby była z Kamilem już na zawsze ;)
Nyna… Nyna będzie miała jeszcze pełno facetów, ale jej mąż będzie na pewno bardzo seksowny i fajny. Tak jak Nyna. To będzie kolejna „seksowna para” upiększająca ten brzydki świat.
Dominika potrzebuje kogoś, kto czasem będzie myślał za nią, ale nigdy nie stwierdzi, że ona nie potrafi tego zrobić sama. Mężczyzny opiekuńczego, który będzie w stanie poświęcić dla niej wszystko, całe swoje życie. Nie wiem, czy to będzie Kamil, ale wiem, że na pewno go spotka.
Skoro jestem taka pewna co do tego, że wszystkie moje przyjaciółki będą miały wspaniałych, wymarzonych facetów, to dlaczego nie jestem w stanie powiedzieć tego o sobie? No właśnie, dzisiaj stwierdziłam, że ja też Go znajdę. Bardzo przystojnego, zadbanego, przystojnego, inteligentnego, wychowanego, pracowitego, lubiącego podróże, ambitnego, szanującego mnie, szalonego i dziecinnego. Wydaje się być ideałem na pierwszy rzut oka, ale nim nie będzie. Będzie się ze mną kłócił, czasem na mnie krzyczał, dość często będzie obrażał się jak dziecko, ale będzie kochany mimo to. Będą takie dni, że nie będzie chciał mnie słuchać, że zostawi mnie całkiem samą w domu, a sam pójdzie do baru z kumplami albo na dyskotekę, gdziekolwiek. Ale będą też takie wieczory, w których odwoła wszystkie swoje plany, nie pójdzie na imprezę, zrezygnuje z oglądania długo wyczekiwanego meczu tylko dlatego, że będę miała zły humor. Zostanie w domu po prostu dlatego, żeby mnie przytulić, pocałować w czółko i posłuchać jak milczę.
Kiedyś z pewnością będę najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wiem, gdzie chcę się znaleźć – pozostaje znaleźć najlepszą drogę. Niekoniecznie najkrótszą.
Refleksja po tym filmie taka, że każde miejsce, każdy czas, w którym żyjemy czy chwilowo jesteśmy wydaje nam się być czymś niedoskonałym, niewłaściwym. Całe życie mamy wrażenie, że nie jesteśmy na swoim miejscu, że powinniśmy być gdzieś zupełnie indziej. Chyba najważniejsze dla mnie jest to, żeby znaleźć swoje własne miejsce i móc zacząć chwilą, teraźniejszością. Nie będę w stanie tego zrobić, jeśli nie będę się czuła dopasowana do miejsca, w którym żyję. Obecnie jestem totalnie niedopasowana, więc nie pozostaje mi nic innego jak szukać dalej! Trzy lata pomęczyłam się tu, następne pięć mam nadzieję będzie bardziej łaskawsze. Nawet, jeśli to nie będzie jeszcze „to” miejsce, mam nadzieję, że będzie jego preludium, zarodkiem, słodką zapowiedzią. W przeciwieństwie do Zielonej Góry, która wydaje się być zaprzeczeniem moich wyobrażeń o dopasowanym do mnie miejscu…
Pomyślałam również o tym, że jeśli ktoś czegoś bardzo pragnie, to prędzej czy później dostanie to od świata. Nawet jeśli nigdy nie spotkam magicznych stworzeń, nie doświadczę niczego paranormalnego, nie przeniosę się do innych czasów, to w zamian za to spotka mnie coś równie wspaniałego, co sprawi, że zapomnę o tym, jak bardzo nie lubię tych czasów. Pozwoli mi zapomnieć o pogardzie, jaką czuję do ludzi tej ery. Tak samo jak prawdziwa miłość pozwala mężczyźnie zapomnieć o strachu przed śmiercią – jak to mówił Hemingway. Tak, z pewnością tak będzie.
Monika nie spodziewała się nie wiadomo czego, chciała bratnią duszę – i dostała ją. Życzę z całego serca, żeby była z Kamilem już na zawsze ;)
Nyna… Nyna będzie miała jeszcze pełno facetów, ale jej mąż będzie na pewno bardzo seksowny i fajny. Tak jak Nyna. To będzie kolejna „seksowna para” upiększająca ten brzydki świat.
Dominika potrzebuje kogoś, kto czasem będzie myślał za nią, ale nigdy nie stwierdzi, że ona nie potrafi tego zrobić sama. Mężczyzny opiekuńczego, który będzie w stanie poświęcić dla niej wszystko, całe swoje życie. Nie wiem, czy to będzie Kamil, ale wiem, że na pewno go spotka.
Skoro jestem taka pewna co do tego, że wszystkie moje przyjaciółki będą miały wspaniałych, wymarzonych facetów, to dlaczego nie jestem w stanie powiedzieć tego o sobie? No właśnie, dzisiaj stwierdziłam, że ja też Go znajdę. Bardzo przystojnego, zadbanego, przystojnego, inteligentnego, wychowanego, pracowitego, lubiącego podróże, ambitnego, szanującego mnie, szalonego i dziecinnego. Wydaje się być ideałem na pierwszy rzut oka, ale nim nie będzie. Będzie się ze mną kłócił, czasem na mnie krzyczał, dość często będzie obrażał się jak dziecko, ale będzie kochany mimo to. Będą takie dni, że nie będzie chciał mnie słuchać, że zostawi mnie całkiem samą w domu, a sam pójdzie do baru z kumplami albo na dyskotekę, gdziekolwiek. Ale będą też takie wieczory, w których odwoła wszystkie swoje plany, nie pójdzie na imprezę, zrezygnuje z oglądania długo wyczekiwanego meczu tylko dlatego, że będę miała zły humor. Zostanie w domu po prostu dlatego, żeby mnie przytulić, pocałować w czółko i posłuchać jak milczę.
Kiedyś z pewnością będę najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wiem, gdzie chcę się znaleźć – pozostaje znaleźć najlepszą drogę. Niekoniecznie najkrótszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz