niedziela, 23 października 2011
sobota, 22 października 2011
"But I'm not a miracle and you're not a saint
just another soldier on a road to nowhere."
just another soldier on a road to nowhere."
Po raz kolejny znacząca i ważna dla mnie znajomość zakończyła się nagle i niespodziewanie. Rozdzierająca cisza z drugiej strony, która brzmi gorzej niż najstraszniejsza prawda lub najbardziej obraźliwe słowa, milczenie, które zostawia rysy gdzieś we wnętrzu.
środa, 19 października 2011
wtorek, 18 października 2011
Sześciodniowa wycieczka do Paryża pozwoliła mi się zdystansować do całej sprawy. Wyjeżdżając z Polski czułam, jak zostawiam w niej swoje wszystkie troski i zmartwienia, jak w miarę mojego oddalania się, one mnie opuszczają. Jednak podczas powrotu czułam, że z każdym kolejnym metrem bliższym Polsce wraca do mnie każdy poszczególny problem. Obecnie wróciły już wszystkie, na szczęście nie ze zdwojoną siłą, ale normalnie, nic się w nich nie zmieniło, a i ja do nich inaczej podchodzę. I tutaj pojawia się problem. Z jednej strony większość tych problemów stała się dla mnie obojętna - i dobrze! Ale jest też taka sprawa, z którą nie umiem sobie poradzić, nie umiem choćby określić swojego stosunku do niej. Wszystko wskazuje na to, że wróciłam na stare tory jeśli idzie o zachowanie i jakieśtam pragnienia czy chęci, nie wiem jak to określić. Z drugiej jednak strony ciągle myślę o Patryku, gdziekolwiek jestem to oglądam się jak głupia z nadzieją spotkania go, w ogóle zachowuję się jak głupia. I to właśnie jest dziwne, bo pogodziłam się z zaistniałą sytuacją i zdecydowałam, że ważniejsze jest dla mnie utrzymanie choćby koleżeńskiego kontaktu niż jakieś romanse czy nie wiadomo co. To dlaczego tak się spinam? Nie wiem! I to najgorsze. Nie wiem co do niego czuję, czy w ogóle cokolwiek czuję, aaaaaaaaaaaaa, zaraz mnie rozniesie. Mogłabym sobie życzyć, żeby go w ogóle nie spotykać tamtej niedzieli, ale nie mogę tego zrobić, bo nie żałuję tego, widzę wiele pozytywnych rzeczy, które wyniknęły z tego dnia i tej znajomości. Tylko tradycyjnie problem jest we mnie i moim wkręcaniu sobie wszystkiego, czego nie powinnam. Pierdolę to, jestem zjebana jakaś. Już mnie to wkurwia.
"miało być miło i pięknie
a zaraz serce mi pęknie
czuję się osamotniona
spuszczona na kant..."
a zaraz serce mi pęknie
czuję się osamotniona
spuszczona na kant..."
Boję się po prostu odtrącenia jako koleżanka. Nie chcę powtórki z Kuby. Błagam, tylko nie to...
poniedziałek, 10 października 2011
"And all the bad boys are standing in the shadows
And the good girls are home with broken hearts."
And the good girls are home with broken hearts."
Dziecko Wyjebki spowrotem na wielkiej scenie, w swojej życiowej roli.
Najwidoczniej bycie looserem to moje przeznaczenie.
Po raz pierwszy zaczęłam wątpić w to, że "nic nie dzieje się bez powodu". . . .
piątek, 7 października 2011
czwartek, 6 października 2011
Polska jesień za oknem, we wtorek do Paryża, w duszy wiosna, a w sercu? W sercu chyba nowość, jakieś uczucie, które wydaje się być całkiem nowym - tak jakbym nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego, a przecież jestem pewna, że to nie prawda. Nie wiadomo co z tego wyjdzie, czas pokaże. Zapowiada się miło, nawet jeśli zostanie to na etapie zwykłej znajomości - warto takową utrzymać. To chyba najpiękniejsze uczucie, albo okres w życiu, kiedy poznaje się kogoś nowego, spotyka się z nim przez jakiś czas i za każdym razem staje się on odrobinę bliższy. Pozostaje kwestia tego, jak blisko pozwolimy sobie nawzajem do siebie dojść, w którym momencie powiemy drugiej osobie "stop", gdzie postawimy granicę naszej znajomości i czy w ogóle to zrobimy. Tak, to jest chyba najistotniejszy i najciekawszy moment znajomości, od tego zależy praktycznie wszystko - czy znajomość ta przetrwa, a ta osoba stopniowo będzie się przybliżać do nas, czy też zamkniemy tej osobie w pewnym momencie do siebie dostęp i zacznie się ona oddalać aż do momentu, w którym na nowo będzie dla nas kimś obcym. Najgorzej jest dopuścić kogoś zbyt blisko i później tego żałować. I tego się obawiam najbardziej. Jednego dnia rano czuję, że mogłabym tą osobę dopuścić do wszystkich swoich tajemnic, a wieczorem wolałabym, żeby przestała się do mnie zbliżać, a zaczęła stawać się na nowo obca. Jednak dzisiejszy dzień minął pod znakiem uczucia, że warto jest poznać się lepiej. O wiele lepiej.
"I keep on trying I'm fighting
these feelings away,
but the more I do
the crazier I turn into.
Pacing floors and opening doors
hoping you'll walk through
and save me boy.
Because I'm too
Crazy for you."
these feelings away,
but the more I do
the crazier I turn into.
Pacing floors and opening doors
hoping you'll walk through
and save me boy.
Because I'm too
Crazy for you."
Am I already?
niedziela, 2 października 2011
„O północy w Paryżu”… Hmm, to już niedługo. Nie wiem, czy o północy (choć mam cichutką nadzieję, że jednak się uda – przy małym złamaniu regulaminu - ale who cares?). Kolejny, choć jeden z niewielu, film, który zadziałał na mnie jak jakiś piorun, totalnie oświecił mnie na krótką, niezwykle ulotną chwilę, żebym mogła zostawić za sobą wszystkie smutki, które ze sobą od jakiegoś czasu nosiłam i abym w końcu potrafiła cieszyć się z tego co jest, korzystać z teraźniejszości zamiast marzyć o tym, co się nigdy nie wydarzy, o innej rzeczywistości, innym wymiarze, innym świecie. To nigdy nie będzie miało miejsca. Nie będzie tak jak u Mistrza czy Małgorzaty, że przyjdzie do mnie sługa Szatana i spełni moją prośbę, odmieni moje życie raz na zawsze za malutką przysługę. Nie będzie jak w „Imaginarium Doktora Parnassusa”, kiedy to przejście przez jeden portal przeniesie mnie do świata wypełnionego moimi największymi pragnieniami – zmaterializowanymi i gotowymi pochłonąć mnie bez reszty. I w końcu, nie wydarzy się nigdy tak, jak w „O północy w Paryżu”, gdzie pisarz - marzyciel i surrealista – któremu nie odpowiada świat, w którym żyje, przenosi się pewnej tajemniczej północy o niecały wiek wstecz. Nawet jeśli w jednej chwili zamknę oczy powtarzając sobie w myślach, że jedyne czego chcę, to aby po ich otwarciu ujrzeć całkiem nowy, nieznany i, co chyba najważniejsze, ciekawszy świat, to gdy w końcu je otworzę i tak nie zobaczę nic poza tym, co zawsze tam było. Teraźniejszość to teraźniejszość, przeszłość nie umiera, bo ciągle można ją dostrzec w teraźniejszości, natomiast przyszłość… Kto wie?
Refleksja po tym filmie taka, że każde miejsce, każdy czas, w którym żyjemy czy chwilowo jesteśmy wydaje nam się być czymś niedoskonałym, niewłaściwym. Całe życie mamy wrażenie, że nie jesteśmy na swoim miejscu, że powinniśmy być gdzieś zupełnie indziej. Chyba najważniejsze dla mnie jest to, żeby znaleźć swoje własne miejsce i móc zacząć chwilą, teraźniejszością. Nie będę w stanie tego zrobić, jeśli nie będę się czuła dopasowana do miejsca, w którym żyję. Obecnie jestem totalnie niedopasowana, więc nie pozostaje mi nic innego jak szukać dalej! Trzy lata pomęczyłam się tu, następne pięć mam nadzieję będzie bardziej łaskawsze. Nawet, jeśli to nie będzie jeszcze „to” miejsce, mam nadzieję, że będzie jego preludium, zarodkiem, słodką zapowiedzią. W przeciwieństwie do Zielonej Góry, która wydaje się być zaprzeczeniem moich wyobrażeń o dopasowanym do mnie miejscu…
Pomyślałam również o tym, że jeśli ktoś czegoś bardzo pragnie, to prędzej czy później dostanie to od świata. Nawet jeśli nigdy nie spotkam magicznych stworzeń, nie doświadczę niczego paranormalnego, nie przeniosę się do innych czasów, to w zamian za to spotka mnie coś równie wspaniałego, co sprawi, że zapomnę o tym, jak bardzo nie lubię tych czasów. Pozwoli mi zapomnieć o pogardzie, jaką czuję do ludzi tej ery. Tak samo jak prawdziwa miłość pozwala mężczyźnie zapomnieć o strachu przed śmiercią – jak to mówił Hemingway. Tak, z pewnością tak będzie.
Monika nie spodziewała się nie wiadomo czego, chciała bratnią duszę – i dostała ją. Życzę z całego serca, żeby była z Kamilem już na zawsze ;)
Nyna… Nyna będzie miała jeszcze pełno facetów, ale jej mąż będzie na pewno bardzo seksowny i fajny. Tak jak Nyna. To będzie kolejna „seksowna para” upiększająca ten brzydki świat.
Dominika potrzebuje kogoś, kto czasem będzie myślał za nią, ale nigdy nie stwierdzi, że ona nie potrafi tego zrobić sama. Mężczyzny opiekuńczego, który będzie w stanie poświęcić dla niej wszystko, całe swoje życie. Nie wiem, czy to będzie Kamil, ale wiem, że na pewno go spotka.
Skoro jestem taka pewna co do tego, że wszystkie moje przyjaciółki będą miały wspaniałych, wymarzonych facetów, to dlaczego nie jestem w stanie powiedzieć tego o sobie? No właśnie, dzisiaj stwierdziłam, że ja też Go znajdę. Bardzo przystojnego, zadbanego, przystojnego, inteligentnego, wychowanego, pracowitego, lubiącego podróże, ambitnego, szanującego mnie, szalonego i dziecinnego. Wydaje się być ideałem na pierwszy rzut oka, ale nim nie będzie. Będzie się ze mną kłócił, czasem na mnie krzyczał, dość często będzie obrażał się jak dziecko, ale będzie kochany mimo to. Będą takie dni, że nie będzie chciał mnie słuchać, że zostawi mnie całkiem samą w domu, a sam pójdzie do baru z kumplami albo na dyskotekę, gdziekolwiek. Ale będą też takie wieczory, w których odwoła wszystkie swoje plany, nie pójdzie na imprezę, zrezygnuje z oglądania długo wyczekiwanego meczu tylko dlatego, że będę miała zły humor. Zostanie w domu po prostu dlatego, żeby mnie przytulić, pocałować w czółko i posłuchać jak milczę.
Kiedyś z pewnością będę najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wiem, gdzie chcę się znaleźć – pozostaje znaleźć najlepszą drogę. Niekoniecznie najkrótszą.
Refleksja po tym filmie taka, że każde miejsce, każdy czas, w którym żyjemy czy chwilowo jesteśmy wydaje nam się być czymś niedoskonałym, niewłaściwym. Całe życie mamy wrażenie, że nie jesteśmy na swoim miejscu, że powinniśmy być gdzieś zupełnie indziej. Chyba najważniejsze dla mnie jest to, żeby znaleźć swoje własne miejsce i móc zacząć chwilą, teraźniejszością. Nie będę w stanie tego zrobić, jeśli nie będę się czuła dopasowana do miejsca, w którym żyję. Obecnie jestem totalnie niedopasowana, więc nie pozostaje mi nic innego jak szukać dalej! Trzy lata pomęczyłam się tu, następne pięć mam nadzieję będzie bardziej łaskawsze. Nawet, jeśli to nie będzie jeszcze „to” miejsce, mam nadzieję, że będzie jego preludium, zarodkiem, słodką zapowiedzią. W przeciwieństwie do Zielonej Góry, która wydaje się być zaprzeczeniem moich wyobrażeń o dopasowanym do mnie miejscu…
Pomyślałam również o tym, że jeśli ktoś czegoś bardzo pragnie, to prędzej czy później dostanie to od świata. Nawet jeśli nigdy nie spotkam magicznych stworzeń, nie doświadczę niczego paranormalnego, nie przeniosę się do innych czasów, to w zamian za to spotka mnie coś równie wspaniałego, co sprawi, że zapomnę o tym, jak bardzo nie lubię tych czasów. Pozwoli mi zapomnieć o pogardzie, jaką czuję do ludzi tej ery. Tak samo jak prawdziwa miłość pozwala mężczyźnie zapomnieć o strachu przed śmiercią – jak to mówił Hemingway. Tak, z pewnością tak będzie.
Monika nie spodziewała się nie wiadomo czego, chciała bratnią duszę – i dostała ją. Życzę z całego serca, żeby była z Kamilem już na zawsze ;)
Nyna… Nyna będzie miała jeszcze pełno facetów, ale jej mąż będzie na pewno bardzo seksowny i fajny. Tak jak Nyna. To będzie kolejna „seksowna para” upiększająca ten brzydki świat.
Dominika potrzebuje kogoś, kto czasem będzie myślał za nią, ale nigdy nie stwierdzi, że ona nie potrafi tego zrobić sama. Mężczyzny opiekuńczego, który będzie w stanie poświęcić dla niej wszystko, całe swoje życie. Nie wiem, czy to będzie Kamil, ale wiem, że na pewno go spotka.
Skoro jestem taka pewna co do tego, że wszystkie moje przyjaciółki będą miały wspaniałych, wymarzonych facetów, to dlaczego nie jestem w stanie powiedzieć tego o sobie? No właśnie, dzisiaj stwierdziłam, że ja też Go znajdę. Bardzo przystojnego, zadbanego, przystojnego, inteligentnego, wychowanego, pracowitego, lubiącego podróże, ambitnego, szanującego mnie, szalonego i dziecinnego. Wydaje się być ideałem na pierwszy rzut oka, ale nim nie będzie. Będzie się ze mną kłócił, czasem na mnie krzyczał, dość często będzie obrażał się jak dziecko, ale będzie kochany mimo to. Będą takie dni, że nie będzie chciał mnie słuchać, że zostawi mnie całkiem samą w domu, a sam pójdzie do baru z kumplami albo na dyskotekę, gdziekolwiek. Ale będą też takie wieczory, w których odwoła wszystkie swoje plany, nie pójdzie na imprezę, zrezygnuje z oglądania długo wyczekiwanego meczu tylko dlatego, że będę miała zły humor. Zostanie w domu po prostu dlatego, żeby mnie przytulić, pocałować w czółko i posłuchać jak milczę.
Kiedyś z pewnością będę najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wiem, gdzie chcę się znaleźć – pozostaje znaleźć najlepszą drogę. Niekoniecznie najkrótszą.
Subskrybuj:
Posty (Atom)