niedziela, 9 stycznia 2011

No i znów powrót do ZG, pięć dni szkoły i pracy i powrót do domu. Tak właśnie, mniej więcej, mija mi cały rok szkolny, mam wrażenie, że ciągle tak samo, każdy tydzień jest podobny, niewiele rzeczy mnie zaskakuje, czy też się zmienia. Choć z drugiej strony czuję, że mimo tej rutyny, ciągle coś się dzieje, raz lepszego raz gorszego, ciągle idę do przodu, rozwijam się, uczę, stawiam sobie coraz to nowe i ambitniejsze cele, staram się za wszelką cenę do nich dążyć i jest to dobre jakby nie patrzeć. Podobno rutyna zabija, ale chyba mi pozwala zaplanować sobie wszystko. Myślę, że tak jak do tej pory było dobrze, tak teraz będzie coraz lepiej. Jeśli tylko uda mi się utrzymać w tym, co sobie postanowiłam to nie sądzę, aby coś mogło stanąć mi na przeszkodzie w momencie, kiedy przyjdzie mi się zmierzyć z celem. A celem jest kolejno: bardzo dobrze zdana matura i dostanie się na japonistykę. Dam radę, jestem wystarczająco silna, żeby sobie z tym poradzić.

Co ważniejsze, pogodziłam się z zaistniałą sytuacją, w sumie nową, bo jakby nie patrzeć przez rok można się w większym lub mniejszym stopniu uzależnić od rozmów z drugą osobą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz