Leżę i się zastanawiam, kiedy minie mi w końcu uczucie otępienia, bezsensu egzystencji, pustki i zbędności wszystkiego. Nic mi się nie chce, na nic nie mam ochoty, nie mam apetytu, brak mi entuzjazmu. Niby koniec wiosny, zaraz lato, na które tak uporczywie czekałam. A jednak, pory roku nie do końca załatwiają wszystkie problemy naszego nastroju. Acha.
Ciekawe jak duże wrażenie albo jak mocno może wpłynąć na kogoś ktoś inny. Wydawało mi się, że się pogodziłam z zaistniałą sytuacją, mile wspominam rok znajomości, dużo się w tym czasie nauczyłam, jakoś może rozwinęłam, dostałam wskazówkę odnośnie tego, czego szukam, a czego się wystrzegam. Ale przecież minęło prawie pół roku, a mnie ciągle jakieś chore sentymenty biorą co wieczór, zastanawiam się co u niego, w sumie to życzę jak najlepiej. Ugh, gdybym chociaż się w nim zakochała albo gdyby był idealny to miałabym usprawiedliwienie dla samej siebie. Ale nie, on jest najzwyczajniej normalny, niedoskonały, chciałabym powiedzieć "zwykły", ale to słowo akurat do niego nie pasuje wcale. Nie pasuje z mojej perspektywy. Chyba po prostu po raz pierwszy w życiu uwierzyłam w możliwość zaistnienia przyjaźni damsko - męskiej. Ale się przeliczyłam...
Pf, piszę tak, jakbym go znała. . . . . .
Haha, był taki czas, w którym w to wierzyłam. Tymczasem jest chyba tylko jeden facet, o którym mogłabym EWENTUALNIE powiedzieć, że go znam. Chociaż nie jest to powód ani do dumy ani do radości, także... Co mi po tym? Tyle, że mam Frono-radar i potrafię z parogodzinnym wyprzedzeniem stwierdzić, że "czuję, że dzisiaj go spotkam" i faktycznie spotykam. Z chęcią wymieniłabym tą jakże bezsensowną umiejętność na umiejętność poznania wspaniałego faceta, a przede wszystkim umiejętność do trwałych związków. Albo do czegośtam. Sama nie wiem co we mnie jest nie tak. Ale to przecież nie jest temat moich myśli ostatnimi czasy, taki łańcuch długi idzie tradycyjnie.
Śnił mi się ostatnio nawet. Ten, którego nie znam, chociaż myślałam, że znam. (naiwna). Heh, nawet we śnie nie był idealny. To cudowne.
Śnił mi się też mój siostrzeniec. Czyżby miał mieć na imię Kuba i być upartym blondynem, który nie będzie za mną zbytnio przepadał?... Oby nic z tych rzeczy.
Wakacje 2011 zaczęły się. Dla mnie już 29 maja. Huraaaa.
Kilonia za tydzień. Moje niedoczekanie <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz