środa, 11 maja 2011
Żartowałam. Jednak wszystko w normie. Poza tym, że spełnienie jednego z największych życiowych marzeń jest tak blisko jak jeszcze nigdy nie było, bo w Warszawie, po astronomicznie NISKIEJ cenie. ALE NIE. Bo po co spełnić to marzenie. Po co pojechać, pofatygować się. Lepiej siedzieć w domu. Rodzicom łatwiej powiedzieć "nie, bo będziemy się martwić". Po co spełniać marzenia. Przecież lepiej jak Jagodzie brakuje chęci do życia, jak wylewa się z niej żal, że tam nie pojedzie. Ale to nic, przecież to jest takie fajne jak można komuś zabronić spełnić marzenie. Cudownie. Chcę umrzeć. Nawet nie chcę myśleć co będzie 17 czerwca, kiedy to spełnienie będzie przechodziło mi koło nosa. . .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz