czwartek, 6 stycznia 2011

Zastanawiam się czasem ile to wszystko znaczy. Wcześniej było lepiej, teraz jest gorzej. Zawsze na przeszkodzie stała odległość, pozostaje tylko zadać sobie pytanie jaka? Wydaje mi się, że wcześniej jedynie fizyczna, ale, jak wszystkim wiadomo, czasy się zmieniają. Nie wiem, czy obecnie na drodze stoi coś w rodzaju psychicznej bariery, czy nie. Z pewnością znów wróciła fizyczna, także teraz w ogóle to wszystko ssie, bo muszę pokonywać przeszkody fizyczno-psychiczne. Ale wmawiam sobie, że nic nie dzieje się bez powodu, nie rozumiem tylko dlaczego, skoro tak jest, niektóre rzeczy nie dzieją się w inny sposób. Tak naprawdę wszystko mogło pójść innym torem i być może byłabym teraz o wiele bardziej zadowolona. A może nie? Może jeszcze bardziej "bolałaby" mnie obecna sytuacja?...
I jeszcze te sny, w których fizycznie jest obok, mogę go dotknąć, popatrzeć na niego, poczuć jego dotyk, zapach, oddech... Mogę się zdenerwować, nakrzyczeć, przedstawić innym. Mogę dać prezent, i mogę zostać namiętnie pocałowana, mogę nie spędzić nocy samotnie jak to zazwyczaj bywa, ale bawiąc się i śmiejąc, a na koniec mogę patrzeć na tańczącą i śpiewającą rodzinę, mogę widzieć wszystkich razem, tak jakby moje życie stało się jakimś musicalem, które swoją drogą tak bardzo kocham. Mogę się cieszyć i czuć, że teraz wszystko będzie dobrze, wszystko w końcu się ułoży, ja się ustatkuję i w końcu dostanę to, czego pragnę, a póki co jest niewiele takich rzeczy.
Niby około 40 milionów ludzi jest naokoło mnie w tym kraju, ale co oni wszyscy znaczą, skoro to nieobecność jednej sprawia, że momentami łapię "zawiechy" uciekając gdzieś myślami (nawet nie do niej!)? Gdzieś po prostu daleko, gdzieś zupełnie indziej. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego czuję pustkę w tym miejscu, w którym trzyma się pamięć o osobach dla nas ważnych. Jednocześnie nie pamiętam chwili, kiedy się tam znalazła pamięć o nim, a co więcej, nie jestem przekonana do końca co do tego, czy jest tego wart. Widocznie wszystko odbyło się bez mojej zgody, bez mojego udziału. Tradycyjnie.

Nie rozumiem dlaczego, ale zaczęło mi się cholernie kręcić w głowie podczas pisania tego. Zagadka na kilka następnych chwil.
Włączam Robbiego Williamsa i odpływam.


Brawo Polska, 32:24 ze Słowacją!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz