poniedziałek, 29 lipca 2013

Około 9 miesięcy razem, prawie co dzień się widząc. I wszystko układa się wspaniale. Teraz dwa tygodnie przerwy i w dodatku gdzieś z tyłu głowy przebijająca się powoli świadomość, że tak samo jak tęsknię teraz za nim po 3 dniach nie widzenia się, tak samo będę tęskniła już niedługo co dnia... Przez okrągły rok. Na samą myśl o tym łzy napływają mi ogromną armadą do oczu, mimika się zmienia i aura wokół mnie również. Ale przecież nie może tak być cały czas! Muszę w sobie to jakoś zwalczyć, pogodzić się z sytuacją... Z każdą myślą o jego wylocie robi mi się coraz bardziej przykro, samotnie i jakoś tak pusto. A przecież nie mogę żyć przez rok w takim stanie... Ciągle obecne są w mojej głowie pytania jak sobie bez niego poradzę, czy moje życie się jakoś zmieni, czy on nikogo tam nie pozna, czy ja nie spotkam kogoś tutaj... Na część odpowiedzi mogę już teraz z całą pewnością sobie odpowiedzieć, ale przecież nigdy nie wiemy co przyniesie jutro. Startując od października na japonistyce też mogłam powiedzieć z pewnością, a nawet założyć się o 1.000.00 zielonych, że nikogo sobie nie znajdę i oddam się nauce. Jestem pewna, że nie chcę być z nikim innym, że nawet gdyby się ktoś pojawił to sobie z tym poradzę, wiem też, że On zrobi to samo... Boję się zupełnie czegoś innego. Boję się braku czasu i tego, co sam czas może zrobić ze mną, z nim. Boję się dnia jego wylotu i pożegnania, ale jeszcze bardziej przeraża mnie myśl o dniu jego powrotu. Czy wszystko będzie tak dobrze jak było? Czy żadne z nas nie zmieni się na tyle, żeby stać się kimś obcym dla drugiej osoby? Czy w ogóle po tak długiej rozłące możliwe jest nie stać się dla siebie obcym?! Czy dalej będzie nam obojgu tak samo zależało? To straszne musieć mierzyć się z takim wyzwaniem w takim wieku. W dodatku można powiedzieć, że mierzę się z nim sama, tak samo jak On mierzy się z nim indywidualnie. Nawet jeśli mówimy sobie o wszystkich zmartwieniach i obawach, to przecież nie wszystko da się wyrazić słowami, a niektórych obaw nawet lepiej nie próbować w nie ubierać, ale zatrzymać gdzieś głęboko na dnie serca albo z tyłu głowy i nie wypowiadać ich na głos, aby nie kusić losu. Poza tym, dopóki czegoś nie powie się na głos, nie wydaje się to stuprocentowo realne...
Cieszę się wakacjami, czasem wolnym i perspektywą wylotu, ale w każdej czynności, w każdej sekundzie i w każdej myśli czai się malutka cząsteczka niepewności, strachu i dezorientującej niewiedzy. Niby odpoczywam, ale umysł niezmiennie wykończony od ciągłych przemyśleń.

sobota, 13 lipca 2013

"Wszystko płynie"! Powoli, stopniowo i ciągle do przodu. Sesja zdana bez poprawek, drugi rok czeka na mnie i się zbliża ;) a miłość? Jest, była i... no i będzie :) ciągle jest cudownie, chociaż coraz bardziej sobie uświadamiam, że to Jego zasługa, bo kto inny wytrzymałby ze mną tyle czasu prawie bez słowa narzekania czy krytykowania?... To chyba ważne, żeby doceniać takie pozornie nieistotne, małe sprawy... Z moim mężczyzną mam najlepiej na świecie, to pewne. ;)